Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Noworoczne szaleństwo

 
 
Holendrzy świętują Sylwestra i Nowy Rok w swój własny specyficzny sposób. Prezentujemy wam 2 wybrane holenderskie tradycje.


1. Oliebollen Kto nie kocha tych smażonych na głębokim oleju kulek ciasta pokrytych cukrem pudrem? Dosłownym tłumaczeniem tego holenderskiego przysmaku są „kulki w oleju”, co trafnie podsumowuje te bomby kaloryczne. 

 Oliebollen mają kształt polskiego pączka, którego zresztą w bardzo dużym stopniu przypominają. Jak tylko temperatura zaczyna spadać, przedsiębiorczy Holendrzy ustawiają swoje kramiki i zaczynają sprzedawać smakołyk niemal na każdym rogu. Sam zapach zapewni Wam już „atak ślinotoku”, zanim w ogóle spróbujecie pierwszego kęsa. 

Patrząc na aspekt historyczny, uważa się, że początkowo jadano je pomiędzy 26 grudnia, a 6 stycznia pośród plemion germańskich mieszkających na holenderskich ziemiach. W trakcie tego okresu germańska bogini Perchta mogła pojawić się na niebie wraz z plemieniem złych duchów. Aby zaspokoić te okrutne stworzenia, oferowano im właśnie oliebollen. Mit ma dalszy ciąg i opowiada o tym, jak Perchta chciałaby porozcinać brzuchy napotkanym osobom, ale jej miecz ześlizgiwał się z brzuchów szczęśliwców, co zdążyli zjeść smakowite kule. 

2. Fajerwerki 
Wiadomo, w większości krajów świętuje się Sylwestra okolicznościowymi pokazami fajerwerków, ale lepiej nie żyjcie w błędzie: nie są to jedynie małe pokazy ufundowane i przygotowane przez lokalne władze. Nie, tę holenderską tradycje lepiej opisać jako kompletny i wybuchowy chaos. 

Młodzi i starzy Holendrzy wyruszają do parków, na ulice i miejskie rynki – w zasadzie to wszędzie gdzie się da – i wspólnie próbują wysadzić wszystko w powietrze. Pierwsze słowa, przychodzące na usta turystów, czy przebywających tam obcokrajowców 31 grudnia to „strefa wojny” i jakby na to nie spojrzeć, może w tym być trochę prawdy. Holenderskie niebo rozświetla się, jak tylko się ściemni a wystrzały i wybuchy nie ucichną do godzin wczesnoporannych. 

Pewnie zapytacie – czy nie jest to niebezpieczne? W rzeczy samej jest. Według raportów holenderskiego rządu w zeszłym roku „rannych” było ponad 700 osób: 5 rąk amputowano, kilkanaście palców odcięto, ponadto odnotowano 236 urazów oczu (91 jeden z nich z trwałym uszczerbkiem na zdrowiu) oraz 23 przypadki oślepnięcia. W nocy wykorzystano 190 ambulansów, 270 radiowozów policyjnych oraz 233 samochody strażackie. Więc jak widzicie, naprawdę dzieje się tam wiele. 

Jednak wydaję się, że Holendrzy mają podzielone zdania co do tej sprawy. W ostatniej ankiecie 50% zapytanych odpowiedziało, że wolałoby większe ograniczenia i środki bezpieczeństwa, podczas gdy pozostałe 50% stanęło w obronie noworocznej „tradycji”. 

z: stuffdutchpeoplelike.com
Gość
Wyślij


Bliżej nas