Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Ciekawostki

Ile jest prawdy w legendzie o Latającym Holendrze i co wiemy o jego kapitanie?

Anna Soroko

16 sierpnia 2019 15:25

Udostępnij
na Facebooku
Ile jest prawdy w legendzie o Latającym Holendrze i co wiemy o jego kapitanie?

Jaka jest historia tajemniczego statku-wimo? fotolia.com/ fot. milkovasa/ royalty free

Latający Holender, najsłynniejszy statek-widmo, od wieków fascynuje i inspiruje nie tylko marynarzy, ale także pisarzy, poetów czy artystów. Nie mniej interesująca jest historia jego okrutnego kapitana, który żył naprawdę i według wielu w pełni zasłużył sobie na swój złowieszczy los

Zwiastun nieszczęścia

Vliegende Hollander, czyli Latający Holender, to najsłynniejszy statek-widmo, na który natknąć się można – jak głoszą liczne legendy – w okolicach Przylądka Dobrej Nadziei. Tę ostatnią należy jednak porzucić, jeśli dostrzeże się złowieszczy okręt. Jego widok zwiastuje bowiem wielkie nieszczęście, a nawet śmierć!

Legenda statku-widmo

Dawno, dawno temu, a dokładniej w XVII wieku, Willem van der Decken był najszybszym kapitanem na usługach niderlandzkiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Jego zadaniem było przewożenie i handel towarami między Królestwem a jego kolonią na Jawie. Van der Decken słynął z tego, że te ogromne odległości pokonywał w rekordowym czasie, a dla zmęczonej załogi nie miał najmniejszej litości, wyciskając z marynarzy ostatnie siły, aby tylko dopiąć swego.

Podczas straszliwej burzy niedaleko Przylądka Dobrej Nadziei, Van der Decken kazał swym ludziom płynąć dalej, mimo bliskiej wizji pewnej śmierci. Ubliżał on Bogu i wyklinał wszystko, przysięgając, że dotrze do celu. Nagle na pokładzie pojawił się anioł, co absolutnie kapitana nie poruszyło, a wręcz przeciwnie – wyciągnął on pistolet i próbował zastrzelić niebiańskiego wysłannika.

Van der Decken i jego statek, wraz z nieszczęsną załogą, zostali za to przeklęci na wieczność. Latający Holender już na zawsze miał się błąkać po morzach i oceanach, nigdy nie zawijając do żadnego portu i przynosząc nieszczęście wszystkim tym, którzy ujrzą go na swej drodze.

Latającego Holendra podczas morskiej wyprawy zobaczył sam książę Jerzy, późniejszy król Wielkiej Brytanii – Jerzy V.

Przez setki lat wielu marynarzy wracało do domu z opowieściami o tajemniczym statku widmo i jego upiornej, na wpół nieżywej załodze. Ostatnia wzmianka o Latającym Holendrze pochodzi z 1972 roku, co oznacza, że Van der Deckenowi wciąż nie udało się złamać ciążącej na nim klątwy.

Prawdziwy kapitan

Kapitan Willem van der Decken to postać fikcyjna, bohater legend i powieści. Miał on jednak w świecie rzeczywistym swój pierwowzór – najprawdopodobniej niejakiego Bernarda Fokke.

Fokke był człowiekiem ambitnym i przez kilkadziesiąt lat dowodził statkami Kompanii Wschodnioindyjskiej. Tak jak upiorny kapitan Holendra był on niezwykle szybki i skuteczny, pokonując długie trasy w rekordowych czasach, co zostało odnotowane w gubernatorskich księgach po tym, jak przybijał do docelowych portów.

Nie był on także człowiekiem łatwym w obyciu, surowym i skupionym na swym celu, przez co zmuszani do ciężkiej pracy marynarze nie mieli do swego kapitana ciepłych uczuć.

Jego statek zatonął, tak jak Latający Holender z morskiej legendy, podczas sztormu w 1678 roku na wysokości Przylądka Dobrej Nadziei. Ani szczątków kapitana i załogi, ani wraku jego okrętu nigdy nie odnaleziono, co dało początek legendzie o statku-widmo.
testek
Reklama
Gość
Wyślij


Bliżej nas