Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Polacy w Holandii

Polak nie chciał podpalić się w Ambasadzie RP. Jego celem było zwrócenie uwagi na problemy rodaków

Judyta Szynkarczyn

16 maja 2019 13:14

Udostępnij
na Facebooku
Polak nie chciał podpalić się w Ambasadzie RP. Jego celem było zwrócenie uwagi na problemy rodaków

O zeszłorocznym w incydencie w Ambasadzie RP w Hadze było głośno. Fotolia/Royalty free

W październiku zeszłego roku Radosław B., 31-letni mieszkaniec Oss, wszedł do budynku Ambasady RP w Hadze, zamknął się w toalecie i groził, że się podpali. Co kilka miesięcy holenderska prasa, przy okazji kolejnych rozpraw sądowych, przypomina o tym incydencie. W dzisiejszej rozmowie z  „Algemeen Dagblad”, Polak wraca do wydarzeń i powtarza, jakie motywy nim kierowały.
testek
Reklama

Różne umowy w Polsce i w Holandii

Krótko po zdarzeniu holenderska policja podała, że incydent z udziałem Polaka był próbą samobójczą. Podczas poprzedniego procesu Radosław zapewnił, że nie miał zamiaru dokonać samospalenia i to samo powtórzył w wywiadzie przeprowadzonym przez „Algemeen Dagblad”:

Po pierwsze: nie chciałem się podpalić, to był tylko proces, który miał zmusić dziennikarzy do tego, żeby poinformować holenderskie społeczeństwo o dyskryminacji Polaków, o oszustwach na naprawdę ogromną skalę, na masową skalę, jeśli chodzi o umowy, o to, co jest wpisane w umowie, o stanowiska pracy, które są podpisywane w Polsce na umowie i następnie w Holandii, no i cały, cały szereg innych problemów, prawda, który dotyczy głównie imigrantów tutaj w Holandii.

Polak, zapytany o konkrety, wymienił kilka praktyk nieuczciwych agencji pracy:

Po pierwsze: umowy są podpisywane w Polsce na inną stawkę i często na inne stanowisko. Także ludzie przyjeżdżają, wykonują czasami tą pracę, co mieli na stanowisku wpisane w Polsce, ale za mniejsze pieniądze już na przykład, a już na umowie tego nie ma. Ja na przykład pracowałem całe życie na wózku widłowym, a teoretycznie w umowie nigdy nie miałem czegoś takiego. Zawsze jednak w Polsce, kiedy podpisywałem umowę, to był operator wózka widłowego.

Bez pracy, bez lokum

Radosław pochodzi ze Śląska i od 8 lat pracuje poza granicami Polski. Tłumaczy, że Polacy wyjeżdżają do sezonowej pracy m.in. do Holandii, ponieważ wielu z nich w swoim kraju pochodzenia nie ma wystarczających funduszy i musi spłacić zadłużenia.
Formalności realizowane są najczęściej przez agencje pracy – Radosław miał do czynienia z około dwudziestoma firmami. Pośrednik zajmuje się także zakwaterowaniem. Przez to utrata zatrudnienia oznacza brak dachu nad głową. „Jeśli zostaniesz zwolniony, od razu trafiasz na ulicę. Bez pieniędzy, bez pracy, bez domu. Możesz odwołać się w ciągu sześciu do ośmiu tygodni, ale co zrobisz, gdy jesteś na ulicy?”.
W jednym z magazynów, w którym był zatrudniony, sygnalizował występowanie niebezpiecznych dla pracowników sytuacji, takich jak praca bez odzieży ochronnej czy spadające palety, jednak za każdym razem był zbywany.
W końcu Radosław musiał opuścić dom, w którym mieszkał. Mężczyzna odmówił. Po ingerencji prawnika pozwolono mu zostać, jednak jego konto bankowe zostało zablokowane, prawdopodobnie po sporze z UWV. Dlatego udał się do Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Hadze. Po wielu godzinach negocjacji został aresztowany. Twierdzi, że nie chciał nikomu wyrządzić krzywdy, a po prostu zwrócić uwagę na sytuację Polaków w Holandii.

Ja mogę powiedzieć tak, że jeżeli ktoś poczuł się w jakiś sposób zagrożony, to jest mi przykro z tego powodu. Mój proces rzeczywiście był trochę kontrowersyjny, może nawet dla niektórych radykalny, ale w każdym bądź razie na pewno nie miał nikogo skrzywdzić i był tak zrobiony, żeby wszystko było w taki sposób zabezpieczone, żeby się nikomu nic nie stało.

Radosław w rozmowie z mediami stwierdził, że bardzo denerwuje się sprawą sądową. Jego adwokat, Sander Rens, podkreśla, że jego klient chciał jedynie zwrócić uwagę na niesprawiedliwość, a sytuacja nigdy nie miałaby miejsca, gdyby otrzymał pomoc, o którą wcześniej prosił.

Coraz głośniej o Polakach

W ostatnim czasie pojawiło się kilka głosów komentujących trudną sytuację Polaków w Królestwie Niderlandów. Gerrie Elfrink z Partii Socjalistycznej przybrał imię 'Erwin' i zatrudnił się jako magazynier, by sprawdzić, w jakich warunkach pracują Polacy. Po raz kolejny wypowiedział się także Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Holandii, Marcin Czepelak. Przedstawiciel mówił o maksymalnym wykorzystywaniu rodaków dla zysku oraz wykluczeniu ich z holenderskiego społeczeństwa.
Gość
Wyślij


Bliżej nas