Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Wywiad

Sytuacja polskich pracowników w Niderlandach w dobie koronawirusa. Rozmowa z przedstawicielką Federacji Niderlandzkich Związków Zawodowych

Agnieszka Halman

24 kwietnia 2020 16:00

Udostępnij
na Facebooku
1
Sytuacja polskich pracowników w Niderlandach w dobie koronawirusa. Rozmowa z przedstawicielką Federacji Niderlandzkich Związków Zawodowych

W dobie koronawirusa sytuacja pracowników tymczasowych jest bardzo zła. Flickr.com/Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)/NIMCBerea College

Życie pracowników tymczasowych w Niderlandach zawsze było tematem wywołującym spore emocje. Spanie w ciasnych, przeludnionych pokojach, problemy z dojazdem do miejsc pracy – to tylko kilka z wielu rzeczy, na które nierzadko narzekali migranci m.in. z Polski. Pandemia koronawirusa spowodowała, że tych problemów pojawiło się znacznie więcej, a część naszych rodaków wylądowała, dosłownie, na ulicy. O sytuacji pracowników w kraju tulipanów opowiedziała nam Hanna Toby z FNV (Federacja Niderlandzkich Związków Zawodowych).
testek
Reklama
Hanna Toby pracuje w związkach zawodowych FNV od 2011 roku. Jej działania wchodzą w skład zagadnień związanych z pracą i wynagrodzeniem. Od maja 2019 roku pracuje w projekcie dotyczącym poprawy warunków pracy i życia migrantów zarobkowych. Celem projektu jest ograniczenie zadań agencji pracy do kwestii związanych jedynie z zatrudnieniem.
Agnieszka Halman, Mojaniderlandia.pl: Jak wygląda sytuacja Polaków pracujących w Niderlandach?

Hanna Toby: Rodacy, z którymi mam kontakt, są głównie zatrudnieni przez agencje pracy tymczasowej. Rzadziej spotykam pracowników działających na stałe w firmie, czy pracowników oddelegowanych z Polski. To właśnie ci, zatrudnieni na kontraktach tymczasowych przez agencje, mają największe problemy związane z pracą, bo są ogromnie uzależnieni od pracodawcy. Agencje oferują pracownikom tymczasowym cały pakiet świadczeń: pracę, zakwaterowanie, ubezpieczenie zdrowotne oraz dojazd do pracy. Oznacza to, że i polscy pracownicy tymczasowi są całkowicie od nich zależni. Czynsz wynosi przeciętnie około 100 euro tygodniowo za łóżko i trzeba za nie zapłacić, niezależnie od tego, czy pracodawca ma dla nich pracę, czy dopiero na nią czekają. Kolejny przykład to dojazdy do pracy – agencje zarabiają nawet za wynajęcie roweru.

Zasadniczy problem to przeludnienie miejsc zakwaterowania. Np. pokoje jednoosobowe zamieniane są na dwuosobowe a dwuosobowe na trzyosobowe. Częste i niespodziewane kontrole naruszają prywatność. Pokój dla samego siebie jest wyjątkiem. ~Hanna Toby

Jeden z pokojów polskich pracowników tymczasowych.
Jeden z pokojów polskich pracowników tymczasowych. Źródło: Hanna Toby, FNV
Agnieszka Halman: Czy te wszystkie problemy, przez pandemię koronawirusa, stały się jeszcze bardziej uciążliwe?

Hanna Toby: Wielkim problemem pracowników tymczasowych jest uzależnienie od zakwaterowania agencyjnego – zwolnienie z pracy oznacza jednocześnie utratę dachu nad głową i utratę ubezpieczenia zdrowotnego. W sytuacji epidemii koronawirusa jest to najgorsze, co może wystąpić. Rząd holenderski zaleca – zostań w domu. Jak „zostać w domu”, gdy Polacy pozbawieni pracy na skutek epidemii lądują dosłownie na ulicy? Często powiadamia się ich z dnia na dzień, nawet SMS-em, że nie ma już dla nich pracy ze względu na epidemię. Muszą opuścić mieszkanie, często w trybie natychmiastowym. Także wielu Holendrów traci teraz pracę, ale nie pozostają bezdomni.

Agnieszka Halman: FNV otrzymuje informacje o tym, że pracodawcy nie pilnują stosowania obostrzeń w miejscu pracy? Mam na myśli np. mycie rąk, zachowanie odpowiedniej odległości.

Hanna Toby: Tak, dostajemy bardzo dużo informacji o nadużyciach związanych z nieprzestrzeganiem zaleceń rządowych. Polacy pracują najczęściej w sektorze logistycznym, żywnościowym, rolniczym czy budowlanym, czyli w kluczowych sektorach. W pierwszych tygodniach sytuacja była bardzo chaotyczna i wtedy otrzymywaliśmy ogromną ilość skarg. Pracodawcy nie byli przygotowani do nowej sytuacji, brakowało np. rękawiczek czy środków dezynfekujących. Mamy jednak wrażenie, że w tym aspekcie sytuacja uległa poprawie. Nadal jednak otrzymujemy informacje o nieprzestrzeganiu innych nakazów. Istotnym problemem jest zachowania bezpiecznej odległości 1,5 m na hali produkcyjnej, w transporcie do pracy czy w miejscu zamieszkania oferowanym przez pracodawcę. Szefowie wymagają wyrabiania wysokich norm w centrach dystrybucyjnych, a jest to praktycznie niemożliwe przy jednoczesnym zachowaniu odległości 1,5 metra. Warto zaznaczyć, że my, jako FNV, postulujemy obniżenie tych norm w okresie epidemii koronawirusa.

Agnieszka Halman: Czy takich przykładów jest więcej?

Hanna Toby: Przykłady można mnożyć. Wiele osób, które wykazują objawy zakażenia koronawirusem, jest zmuszanych do pracy pod groźbą zwolnienia. Pracownicy informują też o przymusowym pomiarze temperatury ciała przed wejściem na teren zakładu. Taki proceder jest niezgodny z prawem; do tego może zobowiązać kogoś tylko lekarz zakładowy. Problematyczne jest zachowanie wymaganej odległości w wielu sytuacjach, np. w przepełnionym samochodzie i busie, czy w przeludnionym domku. Jak zachować ostrożność, gdy przestrzeń między łóżkami wynosi czasami około metra? Jak sobie poradzić w warunkach kwarantanny?

Problematyczne jest zachowanie wymaganej odległości w wielu sytuacjach, np. w przepełnionym samochodzie i busie, czy w przeludnionym domku.
Problematyczne jest zachowanie wymaganej odległości w wielu sytuacjach, np. w przepełnionym samochodzie i busie, czy w przeludnionym domku. Źródło: Hanna Toby, FNV
Agnieszka Halman: Na jaką pomoc w tych wszystkich sytuacjach mogą liczyć pracownicy tymczasowi. Także ci, którzy przyjechali z Polski?

Hanna Toby: Członkowie FNV uzyskują w razie potrzeby indywidualną pomoc, ale ze względu na sytuację, staramy się pomagać wszystkim. Interweniujemy w agencjach pracy, o nieprawidłowościach informowane jest też ABU [Generalny Związek Agencji Pracy Tymczasowej, przyp. red.] oraz organizacja branżowa NBBU [Niderlandzka Federacja Mediacji Agencji Zatrudnienia Tymczasowego, przyp. red.] Rozmawiamy także z rządem. 8 kwietnia br. wysłany został list parlamentarny, podpisany także przez CNV [Chrześcijański Narodowy Związek Zawodowy, przyp. red.] oraz organizacje Fairwork i CoMenscha.

Prowadzimy ogólną kampanię na rzecz szybkiej poprawy warunków mieszkaniowych w czasie epidemii – każdy migrant zarobkowy powinien dostać własny pokój. Dla osób zwolnionych z pracy domagamy się możliwości korzystania z tymczasowego zakwaterowania, aby umożliwić im znalezienie innej pracy czy zorganizowanie powrotu do kraju. ~Hanna Toby

Jeżeli jesteś Polakiem pracującym w Niderlandach i doświadczyłeś takich nadużyć, jak te opisane w rozmowie, napisz na adres: info@kwestievanbeschaving.nl Na stronie https://www.fnv.nl/polski/home można znaleźć aktualne informacje dla migrantów zarobkowych związane z epidemią, także w języku polskim.
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Mercedes-Benz

24-04-2020 21:16

Byłem w Holandii kilka lat i takie pokoje to jest standard,a domy to smród,bród,syf jakich mało,chaty nie wynajmiesz bo nie będzie cię stać,ceny kosmos nie mówiąc o paliwie, nic nie oszczędzisz wszystko na bieżąco przy tych stawkach co ci oferują.Holendrzy zawsze będą patrzeć w pracy na ciebie jak na kupę,a wymagania jakbyś był robot,ogólnie polecam Niemcy,podobne stawki pracy,koszta życia na dużo niższym poziomie, spokojnie możesz wynająć chatę,i tak jakoś swojsko u nich,i nie daleko,ci co jeszcze nie byli w Holandii nie polecam duża większość z was pojedzie i za max tydzień wróci, pozdrawiam.

Bliżej nas