Holandia chce ukrócić delegowanie pracowników spoza UE

Kierowcy delegowani protestujący na parkingu w Venlo. Zdjęcie poglądowe Gpt mn
Dlaczego Holandia mówi „dość”?
Firmy z Polski, Litwy czy Portugalii zatrudniają na przykład kierowców z Uzbekistanu lub Białorusi, a następnie wysyłają ich bezpośrednio do Holandii. Pracownicy często:
- zarabiają poniżej stawek obowiązujących w NL,
- mieszkają w kabinach ciężarówek lub przepełnionych kwaterach,
- mają zatrzymywane paszporty,
- są zmuszani do fałszowania czasu pracy.
Jak mają wyglądać nowe zasady?
Holandia proponuje wprowadzenie minimalnego, trzymiesięcznego okresu zatrudnienia w kraju, który wydaje pozwolenie na pracę, zanim pracownik zostanie oddelegowany dalej. Dodatkowo:
- pracownik mógłby być kierowany tylko do branży, na którą uzyskał pozwolenie,
- Europejski Urząd ds. Pracy (ELA) miałby częściej kontrolować agencje delegujące,
- państwa członkowskie musiałyby szybciej wymieniać informacje o naruszeniach.
Co na to związki i firmy?
Holenderski związek FNV od lat alarmuje o nadużyciach. Działacze relacjonują przypadki zastraszania ich na parkingach dla ciężarówek oraz kierowców, którzy tygodniami nie dostają wynagrodzenia.
Agencje pracy z Europy Środkowo-Wschodniej bronią się, że wypełniają luki kadrowe i działają zgodnie z prawem. Obawiają się jednak, że nowe wymogi wydłużą i podrożą proces rekrutacji.
Co to oznacza dla Polaków w Holandii?
- Polskie agencje pracy będą musiały zatrzymać pracownika w kraju co najmniej trzy miesiące, zanim wyślą go do NL. W praktyce może to zwiększyć koszty i wydłużyć rekrutację.
- Polscy przedsiębiorcy korzystający z podwykonawców powinni uważnie sprawdzać, czy ich partnerzy przestrzegają nowych zasad, aby uniknąć kar.
- Pracownicy mogą zyskać lepsze warunki i ochronę, jeśli zmiany ograniczą dumping płacowy w branżach o dużej liczbie delegowanych.
(opracowane przez AI)

To może Cię zainteresować