Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Czytelnia

Frank: siedemdziesięciolatek, który przejechał na rowerze 123 kraje

MN/ Anna Soroko

31 maja 2018 17:48

Udostępnij
na Facebooku
Frank: siedemdziesięciolatek, który przejechał na rowerze 123 kraje

Pasja Holendra stała się jego stylem życia fotolia.com/ fot. carloscastilla/ royalty free

Dla siedemdziesięcioletniego niderlandzkiego pisarza i podróżnika, Franka van Rijna, wiek to nie wymówka. Z ponad pół miliona kilometrów, które przejechał na rowerze, podróżując przez 123 kraje, czerpie swoje literackie inspiracje, dzięki którym powstają książki podróżnicze, uwielbiane przez wielu Holendrów. Ale to nie koniec! Frank nie ma na razie zamiaru zatrzymania się i pozostania w jednym miejscu, a co więcej, planuje już kolejną wyprawę.

Podróżnicze początki

Na pierwszą eskapadę Frank wybrał się w roku 1971, kiedy jeszcze studiował. Zdecydował wtedy, że zrobi sobie roczną przerwę w nauce, wsiądzie na rower i wyruszy… Z pewnością nie spodziewał się, że zajedzie dalej, niż większość ludzi.

Przez 47 lat pisarz przejechał 590 000 kilometrów i odwiedził 123 kraje na wszystkich kontynentach (poza Antarktydą). Bagaż Franka waży zawsze nie więcej niż trzydzieści kilogramów i musi pomieścić wszystkie niezbędne rzeczy. Każda z wypraw zajmuje średnio sześć, siedem miesięcy w roku, ale zdarzają się też takie, które trwają dwanaście. To daje mniej więcej 2 000 kilometrów na miesiąc.

Inspiracje

W młodości przez chwilę studiował fizykę, jednak poza rowerem jego pasją stało się pisarstwo. Do 2018 roku wydał 15 powieści podróżniczych, które w Holandii zyskały całkiem sporą rzeszę fanów. Inspiracje czerpie ze swoich wypraw, umieszczając akcję książki w krajach, które odwiedził. Dzięki temu powstały takie pozycje jak: „De dikke Baobab” („Gruby baobab”) z wyprawy na Madagaskar, „De Rode Kangoeroe” („Czerwony Kangur”) z podróży po Australii czy najnowsza książka podróżnika, zainspirowana pobytem w Namibii, „Drie kameleons” („Trzy kameleony”).

Samotny rowerzysta

Na większość swoich rowerowych eskapad Frank wybiera się sam. Lubi być panem własnego losu i nie chce, aby ktoś wtrącał się w jego wybór trasy. Poza tym po drodze spotyka wielu ludzi, więc nie cierpi na całkowity brak towarzystwa.

A dlaczego rower? Jak sam mówi:

Rower jest moim zdaniem najlepszym środkiem podróżowania, aby zobaczyć świat. Znajdujesz się dużo bliżej miejscowej ludności, niż kiedy wybierasz autobus lub auto. W ten sposób, lepiej niż w jakikolwiek inny, za wyjątkiem pieszych wędrówek (które często podczas rowerowych podróży odbywam), możesz dużo lepiej odbierać i obserwować naturę. Nie tylko widzisz kraj, ale także go czujesz, wdychasz, smakujesz i słyszysz. Co więcej, jazda na rowerze sprawia mi przyjemność (jeśli jest ładna pogoda, jestem typem rowerzysty, który musi mieć dobrą pogodę. Rzadko jest mi za ciepło, szybko robi się za zimno. Nie cierpię chmur, nienawidzę deszczu i wiatru). Rowerem można przejechać przez granicę w „trudnych” krajach szybciej niż autem. Mniej papierkowej roboty. Mając jedynie rower łatwiej jest ukryć się w buszu, jeśli akurat biwakuje się na dziko. Pokonanie przełęczy o własnych siłach, zamiast samochodem, daje też bardzo dużo satysfakcji. Autem można tego nawet nie zauważyć, na rowerze wysiłek czuje się cały czas, a potem długo się o tym doświadczeniu pamięta. ~Frank van RIjn dla hebban.nl

Dokąd teraz?

Mimo że Frank osiągnął już stateczny wiek, czyli siedemdziesiąt lat, nie planuje emerytury. Dzięki swoim wyprawom czuje się silny i zdrowy. Malaria, problemy skórne, zdarzające się kradzieże, napady, uciążliwe komary są tylko drobnymi niedogodnościami, o których pisarz szybko zapomina, planując kolejne eskapady. Przed nim kolejne co najmniej 8 000 kilometrów. Bardzo chciałby przejechać przez Jemen i Afganistan, jednak obecnie jest to zbyt niebezpieczne i musi trochę poczekać. Następny cel: cztery miesiące na wyprawę po Maroko, Hiszpanii, Portugalii i Francji. Kiedyś wybrał się rowerem z Holandii do Casablanki, zajęło mu to półtorej miesiąca. Mówi, że następnym razem wpakuje rower w samolot.
testek
Reklama
Gość
Wyślij


Bliżej nas