Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Kawałek ziemniaka, a jak cieszy. Belgijskie frytki podbijają Chiny

Kevin Vanlancker (dwudziestoletni kucharz brukselskiej restauracji Chez Léon i syn jej właściciela) chce z rozmachem wejść na rynek chiński, otwierając tam od razu sto frytur (zwanych w Belgii ‘frietkoten') „Chcę, żeby Chińczycy poznali prawdziwe, belgijskie frytki-mówi Kevin.

Młody Vanlancker zna się na frytkach. W restauracji swojego ojca na Beenhouwersstraat w Brukseli serwuje się je w dużych ilościach, głównie z małżami. Na pomysł otwarcia frytur w Chinach wpadł podczas Światowej Wystawy w Szanghaju. Patrząc na kolejki, w których stali ludzie, żeby zjeść belgijskie frytki, można wywnioskować, że po prostu za nimi szaleją. "Frytki nie są w Chinach czymś nieznanym, bo mają tam też McDonald'sy. Ale prawdziwych belgijskich grubych frytek w papierowej torebce jeszcze nie znają" - mówi Kevin.

Młody mistrz kuchni jest przekonany, że jego frytki okażą się w Chinach sukcesem. Dlatego zaczyna od razu od stu lokali. Pierwsza frytura powstanie w Szanghaju, potem przyjdzie czas na inne miasta. „Muszę działać szybko, ponieważ Chińczycy mają talent w naśladowaniu. Jeśli taka frytura wypali, sami otworzą podobne. Dlatego chcę sto frytur, inaczej nic nie zarobię".Vanlancker wyliczył, ile frytek musi sprzedać, aby interes był rentowny: „300 porcji dziennie, ponieważ cena musi być konkurencyjna w kraju, gdzie ludzie dysponują mniejszą ilością funduszy - zaznacza Kevin ".

Pierwsza tona zamrożonych frytek została już wysłana do Chin. „Używam mrożonych frytek od nas zamiast frytek z chińskich ziemniaków, ponieważ zależy mi na prawdziwych belgijskich frytkach w typowej dla nich jakości, dodaje ".

Kevin Vanlancker nie jest jedynym misjonarzem belgijskich frytek. Kilka lat temu Mario Vleugels, prezes Herentalse frituurgroothandel, rozpoczął frytkową misję w Europie Wschodniej i się udało.

Szkoda, że w Polsce nie można zjeść takich prawdziwych ‘Vlaamse friet'.

Moja Niderlandia


Gość
Wyślij


Bliżej nas