Spontaniczność nie jest mocną stroną Holendrów. Jasne, mogą oni znać „koncept” lub ogólną „ideę” na czym to może polegać, ale z pewnością nie przechodzą oni w tym wypadku szybko do praktyki. W Niderlandach pomysł, żeby od tak wpaść do znajomych, kiedy jest się akurat w okolicy, kompletnie nie istnieje.
Jak to? Pojawiać się tak znienacka?! Bez wcześniejszego umówienia? Dat kan niet!!!
Wielu obcokrajowców, niewiedzących jeszcze co jak działa w tym kraju, może być zaskoczonych, gdy pytając o spotkanie, w odpowiedzi Holender wyciągnie swój kalendarz (młodsze pokolenia mają wszystko na telefonach) i z trudem zacznie ustalać datę. („No tak, mam wolny kwadrans za trzy tygodnie… to co, kawa?”)
Może to też być świetną zabawą - Im więcej Holendrów włączysz do tej gry, tym bardziej skomplikowana będzie się ona stawać. :P
Oczywiście każdy może starać się walczyć z tym fenomenem kulturowym, ale jeżeli posiedzisz w Holandii dłużej, uzależnienie od dokładnego prowadzenia własnego kalendarza może dopaść i Ciebie. Wierzcie lub nie – Holendrzy potrafią nawet planować w agendzie swój czas wolny! („Leżenie na kanapie. Piątek. 19:30”).
Nic więc dziwnego, że nikt w tym kraju nie ma szans na spontaniczność. Nawet jeżeli jeden Holender postanowi zrzucić jarzmo swojego kalendarza i iść przez dalsze życie nieskrępowany wytyczanymi datami i godzinami to… i tak będą ograniczać go kalendarze innych. ;) Przegrana sprawa.
z: stuffdutchpeoplelike.com