Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Ciąża, poród i wychowanie dzieci w XVII wiecznej Holandii.

Holenderskie dzieci w XVII wieku były inaczej wychowywane niż dziś. Były inne warunki życia. Była też inna mentalność ludzi, a także inna wiedza niż mamy ją dziś. Niektóre podejścia do małego człowieka były zaskakujące, inne nas nie dziwią, ale są takie które napawają nas zgrozą.







Powąchaj nadpalony sznurek


Ciąża, poród i wychowanie dzieci w XVII wiecznej Holandii.  
 

Matka przy kołysce z dzieckiem,

grafika ze zbiorów Biblioteki Narodowej w Warszawie


Dawniej nie było testów ciążowych, badań USG i innych zdobyczy medycyny tak powszechnych, jakie znamy dzisiaj. Jak badano, czy kobieta jest w ciąży? Dawano jej do powąchania kawałek nadpalonego sznurka. Jeżeli ten zapach ją zemdlił, był to niezbity dowód, że jest w ciąży. Gdy minął siódmy miesiąc ciąży, przygotowywano już niezbędne przedmioty na przyjście dziecka: kołyskę z baldachimem, odświętne ubranko do chrztu, ubranka i bieliznę codzienną, odpowiednie naczynia i garnki. Do brzemiennej kobiety cały czas zaglądają sąsiadki – sprawdzają, czy wszystko jest w porządku. Chętnie też pomagają całej rodzinie w przygotowaniach do porodu.

Niebieski płomień odstrasza złe moce


Ciąża, poród i wychowanie dzieci w XVII wiecznej Holandii.  
 

Dzień św. Mikołaja. Jan Steen


Gdy zbliża się poród, do akcji wkraczają wszystkie kobiety z okolicy. Jedna biegnie po akuszerkę, inne zawiadamiają całą rodzinę o zbliżającej się uroczystości narodzin. Uwijają się i pomagają, jak tylko mogą. W czasie porodu pali się świeca niebieskim płomieniem, by odpędzić złe duchy. Łożysko zostaje od razu zakopane na dziedzińcu. Dzieciom wyjaśnia się, iż dziecko zostało znalezione pod drzewem lub w kapuście (gdy narodził się chłopiec) albo w rozmarynie (gdy urodziła się dziewczynka). W większych miastach wywieszano na drzwiach domu tabliczkę (kawałek deseczki obciągnięty czerwonym jedwabiem, obszyty koronką). Było to swoiste powiadomienie wszystkich, iż w tym domu narodziło się dziecko. Chrzest dziecka najczęściej odbywał się natychmiast, ale czasami czekano, aż matka odzyska na tyle siły, by móc wyjść z domu do kościoła.

Dzieciństwo. Dużo wolności, a potem może zesłanie?


 Ciąża, poród i wychowanie dzieci w XVII wiecznej Holandii.
 

Jan Steen. Kłótnia przy kartach


Niemowlę konsekwentnie izolowano od świeżego powietrza. Trzymano je szczelnie opatulone w kaftaniki. W pobliżu leżały butelki z gorącą wodą. Okna szczelnie pozamykane. Gdy dziecko zaczynało chodzić umieszczano je w specjalnym krześle, by się nie przewracało. Przed upadkiem i złamaniem kości dzieci chronione było przez dość barbarzyński ubiór: skórzana czapka, gorset z fiszbinami spięty zamkami z żelaza i ołowiu. Gdy dziecko podrosło, zaczęto ubierać je jak dorosłego. Często do 7 roku życia chłopcy chodzili w sukienkach. W tych czasach nie było specjalnego ubioru dla dzieci. Dzieci były ubierane jako miniatura dorosłego człowieka. Pierwszą zabawkę dziecko otrzymywało w wieku kilku lat. Najczęściej był to konik lub inna wystrugana w drewnie zabawka. Dzieci najczęściej bawiły się w grupie rówieśników, na podwórku. Wychowanie podwórkowe dzieci doprowadzało często do ich krnąbrności i brutalności. Młodzież niderlandzka wpadała w nałóg pijaństwa i gry w kości. Gdy rodzice nie mogli poradzić sobie z zepsutą moralnie latoroślą, ojciec miał prawo wtrącić je do więzienia lub nawet zesłać do Indii.

Źródło: „Życie codzienne w Holandii w czasach Rembrandta” Paul Zumthor
Gość
Wyślij


Bliżej nas