Hej,
Pierwszy raz wyjechałam za granicę i nie przypuszczałam, że tak ciężko będzie mi się zaadaptować. Na ogół lubię duże zmiany, ale ta zmiana – kraj, język, brak znajomych twarzy – przytłoczyła mnie bardziej, niż się spodziewałam.

Czuję się trochę jak „w zawieszeniu” – tęsknię za Polską, ale wiem, że muszę tu zostać ze względów finansowych. Mam trudności z nawiązywaniem kontaktów, brakuje mi wsparcia, a samotność trochę mnie zjada.

Też to przechodziliście? Jak długo zajęło Wam „ułożenie się” w nowym miejscu? Jak sobie radziliście, zanim to przyszło?

Dzięki każdemu, kto odpisze – naprawdę potrzebuję zobaczyć, że nie tylko ja tak mam